poniedziałek, 5 lutego 2007

On zyje!

Dotarlem do Vigo bez najmniejszych problemow:) Co wiecej zdazylem sie wynudzic na lotnisku we Frankfurcie:) I wprawdzie troglodyci z Wizzari´a uszkodzili mi walizke, ale za to dzieki moim umiejetnoscia negocjacyjnym nie zaplacilem ani grosza za nadbagaz w Ryanie choc mialem 3,8kg nadbagazu co daje 32euro doplaty. Tak wiec walizka sie zwrocila:) Ale mimo wszystko wole chyba Wizz bo i fotele wygodniejsze i cichszy i nie wieje od okna tak jak w Ryanie.
W Santiago sobie polazilem po miescie strzeliem pare fotek, ktore zamieszce jak tylko znajde komputer do ktorego da sie podlaczyc aparat (te uczelniane sa dosyc ubogo wyposarzone) A wogole to przezylem lekki szok jak wyladawalem a na dworze slonce i 14 stopni.
Co do Vigo to zafundowalo mi kolejne zdziwienie - widzialem je na mapach ale mapy nie oddawaly tego jakie jest duze i pofaldowane - tu prawie nie ma plaskich ulic - co daje sie we znaki Erazmusowcom, ktrzy musza oszczedzac pieniazki i latac piechty a nie wozic sie busem.
Oczywiscie miejscowa studentka co mnie miala odebrac i wogole pomoc na poczatku zachowala sie jak typowa hiszpanka - najpierw cos jej wypadlo i wysala kolezanki a kolejnego dnia spieszyla sie do pracy i tylko mnie do ORI zawiozla.
Gdyby nie pomoc rodaczek, u ktorych sie zatrzymalem na pierwsze 2 noce to bym wydal mase kasy i pewnie bym sie zgubil w Vigo. Dzieki dziewczyny!
Jezeli ktos sie tu wybiera na dluzej niech od razu sie przygotuje na spore wydatki zwiazne z komunikacja - 2 zl za sms to duzo zwlaszcza jak sie teskni do pewnej osoby i czesto pisze:)A kafejka internetowa wbrew pozorom tez za tanio nie wychodzi.

Wiecej o Vigo i o sposobach komunikacji z ojczyzna w nastepnym odcinku:)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

to jest chyba norma wsrod zakochanych, ze kasy sie nie ma dla innych ;) nawet zagranica :]

Anonimowy pisze...

Mówiłam, że do Vigo to raczej parasol, a nie krem do opalania, lol...

vientro pisze...

Czy ja wiem? dopiero dzis zaczelo padac wczesniej bylo calkiem ladnie:)