piątek, 16 lutego 2007

No i pierwszy tydzien zajec mamy za soba:)
Zajecia ciekawe nie powiem, tylko za duzo ich nie bylo.
A to z powodu strajku jaki rozpoczeli pracownicy administracji, w ramach strajku zablokowali uniwersytet w wtorek i czwartek. Dzieki milej pani z administracji spedzilem na uczelni we wtorek prawie 6 godzin czekajac na zajecia. A w poniedziale sie pytalem czy zajecia beda i mnie zapewnila, ze to pracownicy admnistracji strajkuja a nie profesorowie i ze budynek nie bedzie zamkniety. No wiec grzecznie przyjechalem we w wtorek na zajecia, troche wczesniej bo liczylem ze na interniecie jeszce chwile sobie posiedze. No ale sala komputerowa byla zamknieta. To jeszcze moge zrozumiec. Poczekalem na zajecia ale pan profesor sie nie pojawil. Trudno. Widac solidaryzuje sie ze strajkujacymi. Trzeba poczekac na nastepne 2 godziny no ale jako porzadny student siedze i czekam, zreszta nie tylko ja. Na nastepne profesor sie tez nie pojawil. Pani z administracji kazala nam czekac pol godziny na niego i powiedziala ze jak przyjdzie profesor to da jemu klucze od sali. Profesor nie przyszedl, ale specjalnej roznicy to nie zrobilo bo inny profesor sie pojawil ale kluczy nie dostal wiec na jedno wyszlo. I w ten oto prosty sposob stracilem caly dzien i 1,5 euro na przejazdy. W czwartek bylem juz madrzejszy i zabralem sobie gazetke zeby poczytac, ponadto podobno w czwartek strajk mial sie ograniczyc do 2 godzin. No ale jak zobaczylem ze sala komputerowa jest zamknieta a na uczelni praktycznie nikogo niema, to stwierdzilem ze poraz kolejny to ja z siebie glupka robic nie dam. I wrocilem do domku.
A tak pozatym to w planach panuje tu chaos calkowity. Osobno sa plany wykladow dla calego roku, osobno dla poszczegolnych grup, a planow cwiczen jeszcze wogole nie ma. Hiszpanskich studentow to wogole nie rusza, ale ja studiujac przedmioty z 2 roznych kieronkow na 3,4 i 5 roku to mam niezla lamiglowke. I tak juz zmieniam 2 przedmioty. Jeden mi sie pokrywa totalnie a drugi tylko czesciowo ale niestety wykladowca tego przedmiotu nie dosc, ze co drugie zdanie mowi w Gallego, to sepleni i mowi ( a raczej mamrocze) bardzo cicho, wiec nawet nie zrozumialem jak mnie poprosil zebym zapalil swiatlo.
Ale za to inne przedmioty, no to sa super:) Stwierdzam ze na naszej uczelni jest niespecjalnie wysoki poziom wsrod kadry profesorskiej. I wogole to co tu sie studiuje to zupelnie odbiega od naszych wykladow. Przyklad - na pierwszym wykladzie dostalismy do przeanalizowania taki o to sympatyczny rysuneczek. Dzieki bogu, ze po angielsku:)
Tak wiec na chwile obecna moge z czystym sumieniem strierdzic, ze mi sie tu podoba:)
Czy stan ten sie utrzyma to sie okaze.

wtorek, 6 lutego 2007

To ludzka rzecz pogadac:)

A jesli sie nie chce wydać fortuny, płacąc haracz telekomom za roaming
to trzeba pokombinować.
Oczywiscie najprostszym rozwiązaniem jest znalesć sobie mieszkanie
z telefonem i internetem, no i mieć komputer i skype. Wtedy utrzymywanie kontaktów nie będzie stanowić problemu. Lecz nie kazdy posiada komputer
a za internet tez się płaci. Z tego co zdazylem się zorientować to około 20€
na miesiac.
Trzeba kombinować dalej - jak ktos ma telefon to moze zaopatrzyć się w karty do taniego dzwonienia za granicę - cos jak polski Telegrosik. Lub umowić się
z rodzinką zeby to ona dzwonila do nas:) Druga opcja ma swoje minusy - zwykle do umawiania się trzeba uzyć smsa za granicę a to kosztuje, no i trzeba być w domu o oznaczonej godzinie.
Jesli ktos chce dzwonić jeszcze taniej, a komfort nie specjalnie się dla niego liczy to moze skorzystać z uslug 'locutorio' - jest to połączenie kafejki internetowej punktu ksero i budki telefonicznej. Zwykle to wygląda tak, ze za przepierzeniem lub w osobnym pokoiku stoi krzeslo i stoliczek a na stoliczku telefon. Mowi się przy wejsciu gdzie się bedzie dzwonic i rozmawia - koszt rozmowy nie przekracza 10 centow za minutę. Taniocha!
Natomiast korzystanie z internetu w kafejce juz nie jest takim dobrym interesem. Przyjemnosć ta kosztuje okolo 1€ za godzinę (podaję ceny dla Vigo) więc jak się chce dłuzej posiedzieć to się juz robi drogo. Wtedy nadchodzi czas by się udac na uniwersytet i skorzystać z darmowego internetu. Ale oczywiscie nie ma rózy bez kolców: na moim wydziale w sali komputerowej
na 80 stanowisk wita nas napis: No se puede usar el Messenger.
Po czym małymi literami: ni gadu-gadu y otros. Hehe nasi tu byli:]
Ale do pisania maili lub postów komputery sie nadają super, i własciwie tylko do tego bo powolne są strasznie. No i kazdy zakaz da się obejsć od czego chat który oferuje konto na gmailu:) Wystarczy ze 2 osoby się zalogują na swoje konta i juz mogą do woli rozmawiać. Wiem bo intensywnie uzywam do rozmów z pewna osóbką z Pszczyny:)

poniedziałek, 5 lutego 2007

On zyje!

Dotarlem do Vigo bez najmniejszych problemow:) Co wiecej zdazylem sie wynudzic na lotnisku we Frankfurcie:) I wprawdzie troglodyci z Wizzari´a uszkodzili mi walizke, ale za to dzieki moim umiejetnoscia negocjacyjnym nie zaplacilem ani grosza za nadbagaz w Ryanie choc mialem 3,8kg nadbagazu co daje 32euro doplaty. Tak wiec walizka sie zwrocila:) Ale mimo wszystko wole chyba Wizz bo i fotele wygodniejsze i cichszy i nie wieje od okna tak jak w Ryanie.
W Santiago sobie polazilem po miescie strzeliem pare fotek, ktore zamieszce jak tylko znajde komputer do ktorego da sie podlaczyc aparat (te uczelniane sa dosyc ubogo wyposarzone) A wogole to przezylem lekki szok jak wyladawalem a na dworze slonce i 14 stopni.
Co do Vigo to zafundowalo mi kolejne zdziwienie - widzialem je na mapach ale mapy nie oddawaly tego jakie jest duze i pofaldowane - tu prawie nie ma plaskich ulic - co daje sie we znaki Erazmusowcom, ktrzy musza oszczedzac pieniazki i latac piechty a nie wozic sie busem.
Oczywiscie miejscowa studentka co mnie miala odebrac i wogole pomoc na poczatku zachowala sie jak typowa hiszpanka - najpierw cos jej wypadlo i wysala kolezanki a kolejnego dnia spieszyla sie do pracy i tylko mnie do ORI zawiozla.
Gdyby nie pomoc rodaczek, u ktorych sie zatrzymalem na pierwsze 2 noce to bym wydal mase kasy i pewnie bym sie zgubil w Vigo. Dzieki dziewczyny!
Jezeli ktos sie tu wybiera na dluzej niech od razu sie przygotuje na spore wydatki zwiazne z komunikacja - 2 zl za sms to duzo zwlaszcza jak sie teskni do pewnej osoby i czesto pisze:)A kafejka internetowa wbrew pozorom tez za tanio nie wychodzi.

Wiecej o Vigo i o sposobach komunikacji z ojczyzna w nastepnym odcinku:)