wtorek, 1 maja 2007

Po co się kształcić na inżyniera

Siedzę sobie w domu i tak w pewnym momencie stwierdziłem, że najwyższy czas byłoby zrobić sobie jakiś obiad. No więc udałem się do kuchni - patelnie na kuchenkę (elektryczną), palnik podkręciłem na maksa i oliwa się grzeje ja w międzyczasie sobie pokroiłem cebulkę, wrzucam na oliwę - zero reakcji. Hmmm... jeszcze sie nie zagrzała? Cóż poczekamy. W międzyczasie nastawiłem sobie wodę na makaron a cebula ciągle bez reakcji na gorącą oliwę. Podnoszę patelnię, a płyta zamiast się ładnie na czerwono świecić ciemna jak tabaka w rogu. Kręcę pokrętłami i nic. Z ciekawości sprawdzam czy sie zapali światło w piekarniku ale nie - ciemno jak u murzyna w... kieszeni.
Jako, że już kiedyś udało mi się wywalić korki po włączeniu całego sprzętu elektrycznego jaki mamy w salonie i kuchni, pomyślałem że teraz jest to samo. Idę do tablicy z korkami i już z daleka widzę że jeden jest w pozycji "off" Dumny z własnej inteligencji przełączam na "on" - w efekcie wywaliło główny przy okazji gasząc światła. Przełączyłem główny to wywaliło ten od kuchenki. Postrzelałem sobie tak nimi jeszcze parę razy i musiałem sie uznać za pokonanego. Zrobiłem sobie sandwicze bo oczywiście w gniazdkach prąd był.
Po paru godzinach wrócili moi współlokatorzy to się z Kike podzieliłem radosną nowiną. Poszedł do korków i za chwile zgasło światło:) Wrócił zagadał coś w Gallego do Juana ten poszedł do korków wrócił i włączył kuchenkę - działa!
- Jak to zrobiłeś?
- Jestem inżynierem.

Szkoda że w międzyczasie wywaliłem tę cebulkę.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

a no widzisz... tatus zawsz mi powtarzal ze powinnam wyjsc za inzyniera :P

vientro pisze...

wiesz... jeszcze wszystko przed Tobą...:P

Anonimowy pisze...

albo raczej przed Toba...... :]

Anonimowy pisze...

..TĘ cebulkę. ;)

vientro pisze...

No przecież tak napisałem!;)